piątek, 20 kwietnia 2012

Dieta i ćwiczenia - to już ponad 3 miesiące!!



Minęły już ponad 3 miesiące odkąd przeszłam przez próg siłowni. Od tamtej pory moje życie się na swój sposób zmieniło i ta zmiana bardzo mi się podoba :)

Odkąd sięgam pamięcią zawsze miałam kompleksy na puncie swojego ciała. Nie byłam jakaś gigantycznie gruba, ale tu i tam miałam trochę za dużo ciała. Nigdy się sobie nie podobałam, ale za miast coś z tym zrobić to tylko narzekałam i smutek z tym związany zajadałam kilogramami czekolady hehe
I tak przez kilka lat z przerwami (kilka razy zdarzył mi się okres w życiu, że byłam całkiem zadowolona ze swojego wyglądu).

W końcu nadszedł moment, że postanowiłam wziąć się za siebie. Zaczęło się od znalezienia Ewy Chodakowskiej na fejsbuku. To było jakoś w zeszłe wakacje. Spodobało mi się jej podejście do życia i do aktywności fizycznej. Zaczęłam robić jej ćwiczenia w domu. No, ale jak to wcześniej ze mną bywało.. słomiany zapał. Wracałam jeszcze później kilka razy do jej ćwiczeń, ale nigdy nie udało mi się ich robić przez dłuższy czas.
No i tak mijały miesiące, a ja dalej byłam nie zadowolona z siebie.. I jeszcze te wyrzuty, że z tym nic nie robię..

No i tak nadszedł styczeń. Od brata (sportowiec...) dowiedziałam się, że jest w promocji karnet na siłownie, która znajduje się niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Pomyślałam: "a co mi tam.. idą ferie więc i tak nie będę miała  co robić, a jak mi się nie spodoba to przecież nie muszę przedłużać karnetu". No i zapisałam się razem z kolegą, ale chodziliśmy oddzielnie.

Nie ukrywam, że na początku było masakrycznie ciężko. Dostawałam zadyszki po 5 minutowym biegu, a w dodatku czułam jak całe ciało mi się trzęsie hehe bo zapomniałam napisać, że ja nie miałam zupełnie żadnych mięśni ;) No, a poza tym nie wiedziałam co do czego. Na szczęście z każdym kolejnym dniem było co raz lepiej :) Po miesiącu tak się wkręciłam, że zaczęłam się bardziej interesować zdrowym trybem życia, czytałam o tym jak najlepiej się odżywiać (nigdy nie byłam za drastycznymi głodówkami), jakie ćwiczenia mogą mi jeszcze bardziej pomóc itd.

Dowiedziałam się masy przydatnych rzeczy, wmyśliłam sobie własną "dietę" (o ile to w ogóle można tak nazwać) i trenowałam we własnym rytmie minimum 3-4 razy w tygodniu.
Teraz doszły jeszcze ćwiczenia z płyty Ewy Ch., więc robię tak, że co drugi dzień chodzę na siłownię, a co drugi dzień ćwiczę w domu z płytą. I tak 6 razy w tyg. Niedzielki wolne :D

Jeszcze trochę mi zostało to wymarzonego wyglądu i wagi, ale nie spieszę się. Wolę wszystko zrobić powoli, dokładnie i przede wszystkim zdrowo :)Najbardziej (po za zmianami w wyglądzie ;) ) cieszy mnie, to, że pierwszy raz w życiu czerpię przyjemność z aktywności fizycznej :) Nigdy wcześniej bym siebie o to nie podejrzewała :P Staram się też namówić do zdrowszego trybu życia moją rodzinę, ale różnie mi to wychodzi, chociaż zauważyłam ostatnio jak moja mama ćwiczyła z płytą Ewy, więc już jakiś sukces jest :)

Jestem z siebie dumna i teraz wiem, że chcieć to na prawdę móc, trzeba tylko do tego dążyć mimo wszystko :) Dzięki zmianom w swoim życiu czuję się zdrowsza i szczęśliwsza i zaczynam nabierać pewności siebie, co też było wcześniej moim ogromnym problemem.

Post wyszedł strasznie długi, jeżeli, któraś z Was przeczytała go do końca to dziękuję bardzo za poświęcony mi czas :)




Miłego wieczoru :)
M.

Inglot Under Eye Concealer, czyli korektor-porażka


Cześć Dziewczyny!!
Dzisiaj będzie o kosmetyku, na którym się strasznie zawiodłam i nie chodzi tylko o jego działanie, ale i o całokształt.

Cienie i worki pod oczami  mam chyba wbudowane genetycznie hehhe, bo ma je moja babcia, mama, ciocia no i na dokładkę ja. Bez względu czy się wyśpię czy nie, skóra w okolicy moich oczu wygląda strasznie. No dobra, jak się nie wyśpię to moje woraski sięgają mi prawie brody.

Chcąc jakoś temu zaradzić wypróbowuję różne korektory szukając tego jedynego, Pewnego dnia padło na korektor firmy Inglot.
Na początku byłam nawet z niego całkiem zadowolona, ale to nie trwało zbyt długo... Już po paru dniach zobaczyłam jaki z niego straszny bubel.

Po pierwsze opakowanie:
Chociaż przeważnie nie jest dla mnie ważne opakowanie, a jego zawartość, to tutaj nastąpiło takie przegięcie, że nie mogłam tego nie skomentować. Korektor sam się wylewa. Nie wiem jak to możliwe, ale wylatuje on z tej tubki nawet gdy go nie używam. Czyściłam go wiele razy, ale to nic nie pomogło. Po 15min wyglądał tak samo jak przed czyszczeniem.. Trzymam do teraz zawsze do góry nakrętką, ale to też nie pomaga, wszędzie jest go pełno. Na początku myślałam, że może trafiłam na felerne opakowanie, ale czytając komentarze dziewczyn na wizażu (link tutaj) dowiedziałam się, że nie tylko ja mam z tym problem.. 

        Tak wygląda opakowanie kilka godzin po wyczyszczeniu...

Po drugie konsystencja:
Nie przeszkadzało by mi w zupełności to, że jest dość rzadka, na prawdę, ale to, że kosmetyk rozwarstwia się jest dla mnie nie do przyjęcia. Używałam kiedyś dużo tańszych korektorów i nigdy się z czymś takim wcześniej nie spotkałam. Wyciskając korektor na palec, czy też na dłoń możemy zauważyć przeźroczysty płyn i, oddzielnie, tak jakby pigment. No dla mnie skojarzyło się to z przeterminowanym produktem, chociaż data ważności twierdzi, że jest jeszcze dobry. 

Próbowałam tak zrobić zdjęcie, żeby móc pokazać Wam rozwarstwiony korektor. Nie do końca mi to wyszło, ale jak się dobrze przyjrzycie do będziecie mogły zobaczyć to dziwne zjawisko hehe.

Dodatkowo korektor prawie w ogóle nie kryje. Jedynie delikatnie rozświetla przestrzeń pod oczami i, dosłownie odrobinkę, niweluje cienie dzięki żółtemu pigmentowi.

 Podsumowując:
Kupienie go to wyrzucenie 28zł w błoto. Nie polecam. Nie widzę w nim żadnych plusów. Próbowałam go zużyć w jakikolwiek sposób, żeby się nie zmarnował, ale chyba zaprzestanę tego i kupię sobie coś nowego, bo nie widzę sensu dalszego męczenia się z nim.


No i na koniec pytanie:
Czy jest może jakiś korektor w dość rozsądnej cenie, który mogłybyście mi polecić? Bardzo chciałabym wypróbować coś nowego co pomoże mi w walce z cieniami pod oczami... :)


Miłego dnia i weekendu :)
M.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Makijaż: Fioletowa kreska


Cześć Dziewczyny! :)

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać zwykły, dzienny makijaż, który urozmaicam fioletową kreską :)  Ja wiem, że z tym fioletem jestem monotematyczna (z kreskami zresztą też), ale co ja poradzę, że uwielbiam ten kolor na powiekach pod każdą postacią.. :P Następnym razem postaram się zrobić coś innego :) 

Makijaż jest na tyle delikatny, że polecam go nawet paniom, które na co dzień nie mogą szaleć z kolorowymi makijażami :) 

Fioletowa kreska jest na prawdę fajnym urozmaiceniem dla codziennego, do znudzenia zwykłego makijażu :) 



Lista użytych kosmetyków:

Twarz:
-podkład Maybelline Dream Satin Liquid nr. 008 light beige i podkład Revlon Colorstay 110 Ivory
-korektor pod oczy: Inglot Under Eye Cocealer nr LW1
-korektor Bell Multi Mineral Cover Stick nr. 1
-pudel transparentny Vipera nr 503
-róż: Inglot nr. 82
-rozświetlacz Flormar nr. 25

Oczy:
-baza pod cienie: Virtual eyeshadow base
-cienie do powiek: Inglot nr. Pearl 397, Pearl 409
-paletka cieni Sleek Storm
-fioletowy eyeliner Inglot nr. 74
-biała kredka do oczu: Inglot nr. 31
-Tusz do rzęs: Maybelinne One by One

Usta:
-zapomniałam pomalować :P

To zdjęcie nie wygląda najlepiej, ale właśnie na nim udało mi się uchwycić jak kolory 
wyglądają w rzeczywistości.


Miłego dnia :)
M.
PS. Przepraszam za różne niedociągnięcia, ale wciąż uczę się używać żelowego eyelinera także kreski nie zawsze mi dobrze wychodzą :)

czwartek, 12 kwietnia 2012

Aleksandra Dargiewicz Photography

Dziewczyny!
Korzystając z wolnego i nudnego dnia chciałabym zaprosić Was na fejsbukowy fanpejdż mojej ulubionej fotografki i bliskiej koleżanki w jednym -Aleksandry Dargiewicz:) Mam nadzieję, że spodoba się Wam jej Twórczość :)

https://www.facebook.com/pages/Aleksandra-Dargiewicz-Photography/199287450107181


Pędzle do makijażu by H&M


Jeszcze nie tak dawno temu byłam święcie przekonana, że wszystkie kobiety świata robią sobie makijaż oczu albo tą taką zwykłą pacynką dołączoną do cieni do powiek albo, że tak powiem palcem. Niestety moje wyobrażenie o sztuce makijażu uległo drastycznej i bolesnej zmianie gdy obejrzałam kilka pierwszych filmików na jutubie i wsiąknęłam w świat tzw. bjuti blogów. W tedy zobaczyłam, że istnieje 1826343728 pędzli do samego malowania oczu i jeszcze dobrze by było je wszystkie mieć bo inaczej dupa, makijażu nie będzie. Niestety ja, jako biedne licealne dziecię, nie miałam wystarczającej ilości funduszy na choćby jeden pędzel z Sephory czy Douglasa (no dobra, tak na prawdę to dalej nie mam) więc musiałam poszukać innej alternatywy (bo właśnie w tym momencie zaczęłam bardziej interesować się sztuką upiększania kobiet). No i tak szukałam, szukałam i Eureka! Stojąc przy kasie w H&M znalazłam dość duży, puchaty i miękki pędzelek, do złudzenia przypominający te, których używały laski w internecie. I cena 9.90, spoko.
Myślałam, że ten pędzel będzie taki tymczasowy, ale myliłam się. 

Używam go dalej i bardzo lubię bo:
-jest miękki
-jest dość duży co ułatwia nałożenie cienia
-jest tani jak barszcz
-jak się człowiek postara to można nim na prawdę wykonać calutki makijaż oka
-nie wypadają z niego włoski (używam go od 1,5-2 lat i zgubił może dwa, a kąpię go regularnie, żeby nie było ;))

Drugi pędzel by H&M to trochę inna historia, którą oczywiście Wam opowiem, żeby Was trochę zanudzić :) Kiedyś robiąc makijaż pożyczyłam od swojej najlepszej przyjaciółki (P :*) pędzel, który był z Sephory. Strasznie mi się spodobał bo z jednej strony miał końcówkę do eyelinera, a z drugiej do rozcierania cienia w kąciku oka. No ekstra czad bo wszystko w jednym. Po tym wydarzeniu poczłapałam do Sephory, a że cena pędzla wynosiła ok. 60zł to odpuściłam. Po jakimś czasie byłam z wyżej wymienioną P:* na zakupach w H&M i co się ukazało moim oczom: IDENTYCZNY PĘDZEL JAK Z SEPHORY za 9,90. Postanowiłyśmy go pomacać jeszcze w sklepie, żeby zobaczyć czy warto wydawać te 9,90 na pędzel, a nie np. iść na piwo, tak więc po cichu (hehe) otworzyłyśmy opakowanie, pomacałyśmy z każdej strony i za 5min. był już mój. 

Jestem nim zachwycona bo:
-można nim wykonać cały makijaż od początku do końca łącznie z namalowaniem kreski
-jest mięciutki
-jakością na prawdę nie odbiega od pędzla Sephory (przynajmniej w moim odczuciu)
-łatwo się o niego dba, nie gubi włosków
-strona do eyelinera jest sztywna, ale nie drapie powieki

PODSUMOWUJĄC MOJE NUDNE OPOWIEŚCI:
-powyższe pędzle do makijażu polecam dla każdego: dla tego kto rozpoczyna przygodę z makijażem i dla tego, kto interesuje się makijażem już od jakiegoś czasu. Na prawdę uważam, że warto je wypróbować bo za małe pieniądze mamy bardzo dobre jakościowo pędzle
-są bardzo miękkie, nie drapią powieki, nie gubią włosków, no cud, miód, malina
-sprawdzą się idealnie w podróży, bo za pomocą tych dwóch pędzli (a nawet tego jednego, podwójnego) możemy wykonać cały makijaż
-są tanie, 9,90zł na pędzel to na prawdę nie dużo
-są ogólnodostępne, teraz h&m zawładną światem i jest chyba w każdym większym mieście



To chyba by było na tyle :) Mam nadzieję, że komuś przydała się ta notka, a jeżeli nie to dziękuję za poświęcony mi czas :)
Pozdrawiam Was serdecznie :)
M.


PS. Dalej zastanawiam się, po cholerę dodają te pacynki do cieni do powiek, skoro prawda jest taka że nikt ich nie używa??
PS.2 Próbowałam znaleźć dla porównania zdjęcie pędzla z Sephory, ale jakoś nigdzie go nie ma..




wtorek, 10 kwietnia 2012

Makijaż: A little bit of ocean

Cześć Dziewczyny!

Niebieski, granatowy, turkusowy, lazurowy, błękitny, morski-wszystkie te kolory to hit tego sezonu, czy to w modzie czy w makijażu. Dla mnie przypominają one lato, morską bryzę, imprezę na plaży, wieczorny spacer po piaszczystym wybrzeżu... jednym słowem same pozytywne skojarzenia :)


Makijaż w takich barwach mogliśmy zaobserwować na wybiegach, m.in. u Emanuela Ungaro (całą swoją kolekcję utrzymał w odcieniach granatu, którą dodatkowo podkreślił makijażem w podobnych kolorach), Just Cavalli,  Vivienne Westwood i innych.

Mi się ten trend bardzo podoba, bo po:

1. Dla każdego koloru oczu znajdzie się odpowiedni odcień niebieskiego, dzięki temu wszystkie będziemy zadowolone :)

2.Panuje pełna swoboda, możemy albo pomalować całą powiekę na super wyrazisty kolor, możemy zrobić kreskę niebieskim eyelinerem na górnej/dolnej powiece, lub też możemy połączyć niebieski z milionem innych kolorów, co może całkiem ciekawie wyglądać :)

3. Kolory te są na tyle klasyczne, że możemy użyć ich np. do codziennego makijażu do biura, w postaci delikatnego, kolorowego akcentu (nie mówię tu o wymalowaniu całej powieki na szalone turkusy ;) ) Zawsze to jakaś miła odmiana, która urozmaici nasz codzienny wygląd i sprawi, że makijaż będzie bardziej wiosenny, optymistyczny, wesoły (?! brakuje mi słowa hehe).

Ja dzisiaj połączyłam ciemny turkus/granat ze złotem i brązem :) Bardzo mi się to połączenie podoba i już widzę taki makijaż na jakiejś letniej imprezie :) 




Kosmetyki, których użyłam do wykonania tego makijażu:

Oczy:
-paleta 120 cieni Mario Luigi (allegro)
-paletka Sleek Storm
-kremowy cień Catrice Made to Stay nr. 050 Metal of Honor
-biały cień Essence nr. 01 Chill Out
-cień Inglot nr.  (dopiszę bo teraz nie pamiętam, a nie mam go przy sobie)
-kredka do oczu essence 05 Heavy metal
-tusz do rzęsc Maybelline One by One

Twarz:
-podkład Maybelline Dream Satin Liquid nr. 008 light beige
-korektor Bell Multi Mineral Cover Stick nr. 1
-pudel transparentny Vipera nr 503
-róż Inglot nr. 99
-rozświetlacz Flormar nr. 25

Usta:
-Błyszczyk essence XXXL Nudes nr. 03 nude kiss 





Mam nadzieję, że makijaż się Wam spodoba
Miłego Dnia :)
M.

PS. Wybaczcie mi moje brwi, ostatnio nie miałam zupełnie czasu, żeby je ogarnąć, a makijaż chciałam mimo wszystko pokazać. Mam nadzieję, że nie będą mocno Wam przeszkadzać :) W najbliższym czasie mam zamiar się nimi zająć :)

piątek, 6 kwietnia 2012

Z innej beczki: Blok Czekoladowy

Cześć Dziewczyny!
Z okazji tego, że święta już praktycznie są postanowiłam pierwszy raz w życiu zrobić jakieś ciasto. No, ale, że na głęboką wodę nie chciałam się rzucać to wycyganiłam przepis od mojej przyjaciółki (taaak, to ta sama przyjaciółka, która przyniosła blok i ja sama zjadłam pół blachy :P ) na blok czekoladowy. Wykonanie ciasta jest tak proste, że zrobi je każdy, nawet taki ułomniak w sferze kulinarnej jak ja :D

Także postanowiłam się podzielić z Wami (za zgodą Dominiki oczywiście) tym prostym przepisem, może akurat się komuś przyda :) A jak nie to, żałujcie bo ciasto wychodzi pyyyyychaaaaaa :P




Potrzebne produkty:
1 margaryna
2 szklanki cukru
o,5 szklanki wody
500g mleka w proszku
herbatniki (ja zużyłam 24 herbatniki, ale to zależy od preferencji)
6 czubatych łyżek kakao

Sposób przygotowania:
-w garnku rozpuszczamy margarynę, 2 szklanki cukru i 0,5 szklanki wody
-w oddzielnej misce mieszamy mleko w proszku i 6 łyżek kakao
-kiedy margaryna, cukier i woda się rozpuszczą dodajemy zmieszane mleko w proszku i kakao i miksujemy mikserem 
-do powstałej masy dodajemy pokruszone herbatniki i mieszamy
-smarujemy blachę masłem/margaryną i "wlewamy" powstałą masę do środka
-wkładamy do lodówki i gotowe :)
Odczekujemy kilka godzin, a najlepiej całą noc i jemy :D

W pisaniu przepisów, tak jak w ich realizacji, nie jestem najlepsza, ale mam nadzieję, że coś zrozumieliście :)

Miłego wieczoru :)
M :*

PS. No dobra, już wyjadłam trochę ciasta łyżką, zanim jeszcze powędrowało do blaszki :P
 

czwartek, 5 kwietnia 2012

Nude pumps


Cześć Dziewczyny! :)
Między sprzątaniem, praniem i malowaniem jajek poszukiwałam idealnych czółenek w kolorze nude, najlepiej lakierowanych i nie za mocno wysokich. Poszukiwałam bardzo, bardzo długo bo niestety wszystkie piękne buty mają kilometrowy obcas i ja bym się w nich na pewno od razu zabiła. A po co kupować buty, na które można tylko patrzeć, albo w których można tylko siedzieć?

Swoją drogą, to nie fair, że wszystkie piękne buty mają min. 15cm obcas.. Co z kobietami, które są bardzo wysokie, albo z takimi, które lubią wyglądać pięknie i czuć się wygodnie (tak jak np. ja hehehe).. Producenci butów powinni wziąć to pod uwagę..

No w każdym razie, wracając do głównego wątku, to po dłuuuuuuugich poszukiwaniach znalazłam w końcu idealne buty :) Jestem taka szczęśliwa, że zaraz padnę (haa ile kobiecie potrzeba do szczęścia).





Buty są skórzane, lakierowane, w jednym z 1827354830 odcieniu koloru nude, mają grubszy, stabilny obcas i są strasznie mięciutkie. Do tego cena tych butów to 199zł (uważam, że jak na skórzane buty to niezły czad ). Kupione zostały w sklepie BootSquare. Nie mam dobrych wspomnień z tym sklepem, na szczęście buty są z jakiejś innej, nieznanej mi firmy. No i mam gwarancję na 2lata :)


Mam nadzieję, że buty Wam się spodobają, bo ja już je uwielbiam :)
Nie mogę się doczekać kiedy będzie na prawdę ciepło bo już widzę je z pięknymi wiosennymi, kolorowymi ubraniami :)


Buziaki,
M .  :) :*

niedziela, 1 kwietnia 2012

Makijaż: PasteLove

Cześć Dziewczyny! :)
Pastele, to w tym sezonie, to jedne z najmodniejszych kolorów. Im więcej pastelowej garderoby mamy na sobie tym lepiej :) Mi bardzo się ten trend podoba (już poluję na kilka pastelowych ubrań i dodatków) i postanowiłam wykorzystać go w makijażu :)




Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale pastele na prawdę kojarzą mi się z Wielkanocą, no i z wiosną oczywiście :)




W tym makijażu bardzo podoba mi się to, że jest bardzo delikatny, dziewczęcy, ale nie nudny :) Myślę, że będzie dobry dla dziewczyn, które na co dzień nie szaleją z makijażem, bo nie jest wyzywający. Zrezygnowałam także z czarnej kreski na górnej powiece aby był jeszcze bardziej delikatny.




Kosmetyki, które użyłam :



Mam nadzieję, że się Wam spodoba tak samo jak mi :)

Miłej niedzieli :)

Magda

PS. Nie zwracajcie uwagi na bałagan w tle, to pokój mojego brata :P Musiałam robić w nim zdjęcia bo było lepsze światło